Blog
Nieprzewidziane akcje podczas dyżuru weekendowego
- 21 września 2021
- Posted by: Robert Pilecki
- Category: Transport i Spedycja
Kilka tygodni temu opisywałem Wam jak może wyglądać dyżur weekendowy w pracy spedytora. Pisałem na co należy zwrócić uwagę i tak dalej. Istnieją jednak sytuacje na które nie mamy wpływu i nieważne jak byśmy się starali to nie jesteśmy w stanie ich uniknąć, jednak takie zdarzenia uczą, że z każdej sytuacji jest zawsze jakieś wyjście. 🙂
W piątek popołudniu dostałem zapytanie ofertowe z Węgier (HU) do Birmingham (GB) Zaryzykowałem i podałem swoją stawkę „w ciemno”. Po kilkunastu minutach okazało się, że dostałem to zlecenie, jednak nie miałem swojego pojazdu, aby odebrać towar. Potrzebowałem tylko dostarczyć towar do PL, a tam miałem już przygotowany nasz pojazd, aby dostarczył towar w poniedziałek rano. Wystawiłem więc ładunek na jedną z popularnych giełd transportowych i po chwili miałem już przewoźnika.
Podwykonawca wg. zlecenia miał dostarczyć towar w sobotę na 09:00. Wszystko szło dość sprawnie. Szybko załadowany towar bez problemów. Uzgodnione warunki, super kontakt z kierowcą. Nic nie wskazywało na to, że coś może pójść nie tak.
Wieczorem ok. 21:00 nasz dyspozytor skontaktował się z kierowcą, aby uzyskać informację ile pozostało mu kilometrów do celu. Kierowca odebrał, odpowiedział, że jedzie i na pewno będzie na 9:00 u celu. Nocna zmiana skontaktowała się z kierowcą ponownie ok. 1:00. Dyspozytor uzyskał informację, że kierowcy pozostało 600 km, tak więc wszystko odbywało się zgodnie z planem.
O godzinie 6:00 w sobotę przejąłem dyżur. Kolega z nocnej zmiany zgłosił mi, że próbował się skontaktować z kierowcą jak i spedytorem ponownie ok. 5:00, jednak bezskutecznie. W nocy kierowca powiedział, że jeżeli coś będzie nie tak to będzie nam zgłaszał. Stwierdziłem „ok”. Jednak około 7:00 coś zaczęło mnie niepokoić i próbowałem jeszcze raz skontaktować się z kierowcą, jak i spedytorem, ale spotkałem się z automatyczną sekretarką.
Godzinę po mojej próbie skontaktowania się z firmą transportową, której zleciłem transport otrzymałem SMS od spedytora o treści „Dzień dobry, mamy 500 km do celu, nawaliło nam auto, miałem wyciszony telefon”… W takiej sytuacji należy działać natychmiastowo.
Szczęści w nieszczęściu, że mieliśmy nasz pojazd 100 km od awarii auta. Bezzwłocznie zadzwoniłem do kierowcy, żeby podjechał przeładować towar i dostarczył towar jak najszybciej do nas na bazę. Miałem pewne obawy, które potwierdziły się ok. 2 godziny później, ponieważ paleta ważyła 350 kgs, a żaden z pojazdów nie posiadał ani windy ani paleciaka. Bez tego przeładunek towaru był niemożliwy… W takiej sytuacji trzeba działać. Szybko przeszukałem internet w miejscowości gdzie doszło do awarii kto mógłby nam pomóc w przeładunku. Znalazłem w pobliżu przedsiębiorstwo budowlane. Zadzwoniłem tam. Szef okazał się bardzo pomocny i zgodził się, aby kierowcy podjechali do niego (ok. 2km) i przeładował paletę przy pomocy wózka widłowego.
Dzięki szybkiej reakcji udało się dostarczyć towar na czas. Pozostała kwestia podwykonawcy, który nie wywiązał się z warunków zlecenia. Co robić takiej sytuacji? Przecież nie zapłacę całego frachtu. Dlaczego? Po pierwsze – towar nie został dostarczony do celu. Po drugie – sam musiał organizować pojazd do przeładunku jak i sam proces przeładunku.
A o tym w jaki sposób wyciągnąć konsekwencje w takich sytuacjach opowiem w kolejnych blogach „zawód spedytor”.
Tym czasem życzę miłego wieczoru 🙂